Zimówki
W górach zima trwa w najlepsze, co więc można pisać w tym śnieżnym
czasie o łąkach i pasterstwie?
Nic nie kwitnie, na halach nie pobrzękują dzwoneczki...
Nic nie kwitnie, na halach nie pobrzękują dzwoneczki...
Nie wiem czy wiecie, ale jeszcze w połowie ubiegłego wieku,
w niektórych rejonach polskich Karpat, owce przebywały na polanach także zimą, a
w XIX wieku było to zjawisko powszechne? Zimówki
(zimowiska, zimarki) odbywały się na niżej położonych polanach i miały na
celu wykorzystanie zmagazynowanego latem siana oraz nawiezienie polany.
Zwyczaj zimowania owiec w górach przetrwał najdłużej w
Beskidzie Śląskim oraz Tatrach. Na początku XX wieku spotykany był także
gdzieniegdzie na Żywiecczyźnie (okres międzywojenny) i w Gorcach (przed I wojną
światową). Do dziś jego echa można odnaleźć w miejscowych nazwach topograficznych,
jak np. Kotelnica (miejsce kocenia się i zimowania owiec). Bronisława Kopczyńska-Jaworska podaje, że w 1958 roku w
Brennej i Ustroniu jeszcze 15 gospodarzy zimowało swe owce w górach, a zimarki zachowały się w Brennej – na
Równicy, Skałce i Bukowym Groniu oraz w Ustroniu – na Małej Czantorii. Wanda
Jostowa pisze natomiast, że w latach 60. XX wieku w Tatrach istniały jeszcze zimówki na polanach Rusinowej oraz Siwej
(choć ta druga ze względu na bliskość
cywilizacji odbiegała od tradycyjnej formy).
Jak wyglądało zimowanie owiec w górach?
Poniżej zamieszczam fragmenty opisów zimowania owiec w
Beskidzie Śląskim (1) i Tatrach (2).
1. Owce zostawia się
na polanie same. Codziennie rano od 9 godziny pasterz doglądający odwiedza je i
pozostaje z nimi do zmroku. Ściele owcom świeżą ściółkę, daje im siano i sól.
Jeżeli pogoda dopisuje, wygania je przed szopę i karmi na śniegu gałęziami
świerka i jodły. Czasem pędzi owce do pobliskiego lasu, gdzie skubią borownik
czy obgryzają jałowce. Po nakarmieniu i napojeniu owiec pasterze wracają do
domu. Ciężka praca rozpoczyna się około marca, gdy owce zaczynają
się kocić. W najgorszym okresie pasterz zostaje na zimowisku przez parę dni. W
tym samym czasie kończy się siano i pasterze przygotowują się do powtórnego
zejścia w doliny (...).
(...) Droga cięższa jest teraz niż na jesieni. Przy
schodzeniu z polany pasterz idzie przodem ubijając śnieg. Pomaga mu gospodarz,
który zagania jagnięta, najmłodsze trzeba nieść. Obecnie po wyjściu ze wsi
jagnięta często wiezie się na wozie, dawniej musiały iść same. Jagnię 3- lub
4-dniowemogło przejść i dziesięć kilometrów, lecz co robić, jak owca zaczęła
się kocić w drodze? Całe stado zatrzymywało się, a owczarz odebrawszy od matki
jagnię nieraz całymi kilometrami musiał je nieść na rękach, zawinięte przed
zimnem w gunię.
2. W dole Polany Rusinowej
gospodarz z Rzepisk, Andrzej Szyszka Galios, posiada po swoich dziadach ciepły
szałas z kamiennym piecem kuchennym dużych rozmiarów. Opuściwszy polanę we wrześniu,
wraca na nią po Godach, tj. Nowym Roku. Idzie w góry tylko ze swoim stadem
złożonym z pięćdziesięciu owiec. (...) Na czele tego osobliwego, zimowego redyku,
idzie pasterz z psem i depcze drogę dla owiec. Jeżeli śnieg jest wysoki,
wynajmuje się ludzi w celu udeptania
drogi dla stada. Za człowiekiem idą owce (...). Na końcu pochodu idzie koń,
który wiezie potrzebny człowiekowi statek. Czasami jednak sam pasterz niesie
potrzebne pożywienie i sprzęt, a konie dowożą mu resztę po kilku dniach. Po
przyjściu na polanę, pasterz ma bardzo dużo pracy. Musi usunąć śnieg nawiany do
szopy, nasiekać cetyny na posłanie dla owiec, wreszcie zapalić w piecu dla
siebie. Pierwszą noc na polanie nie powinien spać, gdyż zdarzyć się może, że
któraś owiec zachoruje z trudów podróży,
trzeba więc czuwać i na wypadek choroby czy uroków odmawiać "bacowskie
pacierze".
(...) Owce pasą się, obgryzając cetynę. Pasterz ma ciągle
dużo pracy z nimi. Musi bowiem siekać cetynę na ściółkę dla owiec, dawać owcom
siano do jaseł. Najcięższa praca przypada na marzec i kwiecień. Owce idą na
polanę kotne, i w tym czasie koca się. Małe jagnięta nowo narodzone zabiera
baca do izby, żeby obeschły. Czasami zdarzy się, że owca zlegnie na śniegu.
Wtedy dobra matka nie opuszcza dziecka, lecz choćby miała całą noc przy nim
przetrwać, ogrzewa je swoim ciałem, dopóki baca nie odszuka ich.
(...) Odcięty od
świata zaspami śnieżnymi pasterz bierze ze sobą pożywienie na dłuższy przeciąg
czasu. (...) W kwietniu lub marcu, zależnie od ilości nagromadzonego na polanie
siana, następuje powrót do domu. W drodze
powrotnej starsze jagnięta idą z
owcami, a dla małych przygotowuje się wóz, tzw. "kaśtę". Na dno wozu
kładzie się posiekaną cetynę i kaśtę z wierzchu obszywa się derką.
Źródła informacji:
Jostowa W., 1961, Jesieniowiska
i zimówki pasterskie w Tatrach, Wierchy, 30, 133-137.
Kopczyńska-Jaworska
B., 1961, Wędrówki pasterskie w Beskidzie Śląskim, Etnografia Polska, 5,
227-231.
Kopczyńska-Jaworska B., 1967, Próba klasyfikacji pasterstwa
karpackiego, Etnografia Polska, 11, 87-98.
Komentarze
Prześlij komentarz