Sianokosy oczami Vincenza
Gdy
zaczynają się sianokosy, znów innym życiem napełniają się carynki: słychać
dzwonienie i klepanie kos, głosy i śpiewy kosiarzy. Z daleka płyną wesołe
okrzyki: „Boże pomahaj! Sława Isu!”
Odkrzykują im z daleka: „Sława Bogu i
wam, dziękować za słowo dobre, Boże pomahaj i wam” i dalej dzwonią kosy.
Niewiasty przynoszą kosiarzom jedzenie daleko w pole, aby nie tracąc czasu,
mogli wyzyskać pogodę. W grabieniu i gromadzeniu siana biorą udział kobiety.
Kiedy zgromadzą wreszcie większą kopę siana, staje na jej szczycie kobieta, a
chłopy podają z dołu na widłach siano, przynosząc je z daleka na noszach. Z
wierzchu jaskrawi się pyszna, czerwona, puszysta chustka. Kobieta sporządza i
urabia kształt kopicy. Wreszcie stanęło gotowe, potężne „siano”, przyjmując kształt
kopuły cerkiewnej.
Stanisław
Vincenz "Na wysokiej połoninie –
Prawda starowieku"
Czarnohora (fot. N. Tokarczyk, 2009) |
Czarnohora (fot. N. Tokarczyk, 2010) |
Komentarze
Prześlij komentarz